Strona:Maurycy Maeterlinck - Inteligencja kwiatów.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wieka. Dzisiaj potęgi te prześcignęły nas niesłychanie, musieliśmy abdykować, skończyło się władztwo nasze i oto niby raby pokorne staliśmy się niewolnikami potęg straszliwych i zagadkowych, któreśmy śmieli wzywać sobie ku pomocy.

*

Od najdawniejszych, coprawda, czasów był udział w bitwach samego człowieka najmniej ważnym i najmniejszym. Już za Homera bóstwa Olimpu wraz z śmiertelnymi stawały do walki na równiach Troi i napoły jeno widzialne, osnute srebrzystą mgłą, kierowały skutecznie zapasami, chroniły, lub porażały strachem bohaterów. Były to jednak bóstwa jeszcze niezbyt potężne, niezbyt tajemnicze. Interwencja ich wydawała się nadludzka, ale odzwierciadlała psychologję człowieka. Zaziemskość ich tajemnic wkraczała w ciasną orbitę ziemi. Wyłaniały się z nieba naszej świadomości, miały nasze namiętności, podległe były naszym niedolom, snuły nasze myśli nieco wyższe jeno, dostojniejsze i czystsze. Potem, w miarę posuwania się człowieka w czasie, w miarę jak wynurza się z złudy i nabiera coraz to większej świadomości, świat jego rozsłania się, zwiększa, a bogowie rosną, dostojnieją, ale oddalają się zarazem. Stają się bardziej mgliści, a jedno-