Strona:Maurycy Maeterlinck - Inteligencja kwiatów.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wśród baśniowych brzegów, kędy toczy się płomienna fala lata, lepiej, zda się, mierzyć świetlisty zalew płynących godzin w ten sposób, jak je wyznacza sama promienista gwiazda, będąca źródłem upojeń i wywczasów naszych. Czasu dni onych, jakby nieskończonych i nieuchwytnych, wierzę i ufam jeno owemu rozdziałowi światła, jaki zaznacza samo słońce zapomocą cienia na marmurowej tarczy, widniejącej w ogrodzie tuż w pobliżu studni. Ono samo promieniami swemi w: ciszy zupełnej zapisuje mijanie czasu, znacząc, jakby to była rzecz zgoła bez znaczenia, przelot światów po śródgwiezdnej przestrzeni. Ta bezpośrednia transkrypcja jest jedynie autentycznym wyrazem woli czasu, kierującej ruchem gwiazd, a zarazem naszemi marnemi godzinami ludzkiemi, regulującemi porę jadła, oraz drobne czynności życia. Ta jeno miara posiada urok dostojeństwa, jest oddźwiękiem potęgi nieskończoności, ten jeno bezpośredni sprawdzian czyni urocznemi i świętemi poranki rozbłysłe rosą, a przemienia czas popołudniowy bezchmurnego lata w coś, co przypomina wieczność.
Znika niestety coraz to bardziej z ogrodów zegar słoneczny, jedyny, umiejący z należytem namaszczeniem kreślić dzieje promienistych, niepokalanych godzin. Napotykamy go dziś jeno