Strona:Maurycy Maeterlinck - Aglawena i Selizetta.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

płochu i gwarze podczas mego wesela; moje biedne wesele, niestety! Nie dojrzeliśmy wtedy tego nieproszonego gościa, który zasiada zawsze na miejscu szczęścia upragnionego. Widziałam cię raz tylko, już przeszło trzy lata temu, a jednak przybywając do was, tak ufną jestem, jakbyśmy dziećmi spali w jednej kolebce...”
Selizetta (oglądając się), Oh! Babunia śpi jeszcze! Czy należy ją zbudzić, gdy Aglawena przyjedzie?
Meleander. Tak, prosiła o to...
Selizetta. Jej białe włosy spadają na oczy... Ona nie jest szczęśliwą tego wieczoru... Oh! pójdę ją ucałować...
Meleander. Bądź ostrożną; nie budź jej przed czasem...

(czytając dalej)

„Jestem tak pewną, że odnajdę brata... Nie powiedzieliśmy sobie nic prawie, lecz tych słów kilka, które do mnie wyrzekłeś, nie były podobne do tych, które dotąd słyszałam...”
Selizetta. Nie czytaj tak prędko...
Meleander (czytając dalej).
„... A potem pilno mi ucałować Selizettę!... Ona musi być tak dobrą i musi być tak piękną, skoro kocha ciebie i skoro ty ją kochasz! Będę ją kochała więcej, niż ty ją kiedy będziesz mógł pokochać; ja umiem kochać więcej, gdyż byłam nieszczęśliwą... A teraz cieszę się, że cierpiałam, bo będę mogła podzielić się z wami tem, co się zdobywa w smutku. Zdaje mi się czasem, że danina, którą spłaciłam, wystarczy za nas troje; że przeznaczenie nie może się już o nie upomnieć i że możemy się spodziewać czarów tego, życia. Nie zaznamy innej troski ponad tę, którą daje szczęście. Sądząc z tego, com słyszała już o was, moje, twoje