Strona:Maurycy Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

losem, iż towarzyszą jej wielką zgrają w tych tragicznych i dalekich poszukiwaniach miłości, o których pomówimy niebawem. Nie dzieje się to jednak nigdy, w razie, jeśli bartnik postarał się przedtem o plaster, zawierający kilka bodaj komórek książęcych, w których piastunki mają nadzieję wyhodować inne królowe. Miłość ta może się nawet przemienić w nienawiść i wściekły gniew, jeśli królowa nie dopełniła wszystkich swych zobowiązań względem bóstwa absolutnego i despotycznego, które nazwiemy przyszłością rasy. Bóstwo owo czczą pszczoły i wielbią dużo goręcej, niż ludzie, i nie tolerują żadnej opieszałości w jego kulcie. Zdarza się nieraz, że hodowca dla różnych powodów nie dozwala królowej połączyć się z gromadą pszczół, wylatujących z ula podczas roju i zatrzymuje ją przy pomocy siatki. Oczka tej siatki przepuszczają szczupłe, zwinne ciałka robotnic, nie pozwalają natomiast przedostać się grubszej, powolniejszej i większej niewolnicy miłości. Pszczoły, wyleciawszy i spostrzegłszy, że niema pośród nich matki, wracają, a potem popychają, ciągną i biją biedną ofiarę chytrości ludzkiej i nie można nie dostrzec tego, iż przypisują jej całe niepowodzenie, uważając ją przytem za głupią, czy podupadłą na umyśle. Gdy za drugim nawrotem nabiorą zupełnej pewności o niechęci królowej do podjęcia roju, wpa-