Strona:Maurycy Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

może odbywa się narada gwałtowna, na której burzliwie debatują nad koniecznością roju? Nie wiemy o tem nic, podobnie jak nie wiemy, w jaki sposób „duch ula” daje swój rozkaz obywatelom miasta. O ile wiemy napewno, że pszczoły porozumiewają się z sobą, to nie sposób powiedzieć, czy czynią to w ten sposób jak my. Niewiadomo, czy powolne są okolicznościom zewnętrznym, czy na decyzję ich oddziaływają drgania nagrzanego letniego powietrza, złociste promienie słońca, tak ponętne dla bartnika, czy one to wywołują ową muzykę pracy, pobrzęk życia, co niby fala wznosi się i opada wszędy wokół, co zda się być zarazem akompanjamentem do śpiewu rozkosznie rozwitych koron kwietnych, hymnem ich szczęścia i echem bratniem harmonijnej gamy zapachów, w której tętnią głosy goździków, tymianku, majeranku i tysięcy innych śpiewaków. Posiadają one niezawodnie całą gamę tonów, a my sami nawet rozróżniamy w ich brzęku głębokie zadowolenie, groźbę, gniew i przestrach, posiadają swój hymn królewski, refreny radości i psalmy bólu, znane im są pozatem długie, tajemnicze wojenne okrzyki bojowe dorosłych księżniczek, wyrzucane donośnie podczas walk i utarczek, poprzedzających lot miłosny. Niewiadomo, czy ciszy im nie mąci przypadkowa muzyka, dolatująca do ula, pewnem jest tylko, że nie robią sobie nic z hałasu, jaki wy-