Strona:Maurycy Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wieku, jakaś troska, czy cierpienie zrywa się ze snu, przeciera oczy, wydaje okrzyk zdziwienia, wyciąga obolałe ramiona, podtrzymujące jej głowę we śnie, potem obraca się na drugi bok, kładzie na posłaniu i zasypia smacznie. Potem, to samo po stu latach czyni druga, budząc się z bezwładu pod wpływem znużenia samym tym bezwładem.

XVII.

Jeśli przyjmiemy za rzecz prawdopodobną i możliwą rozwój gatunku pszczołowatych, a przynajmniej samego rodu pszczół, choćby z tego powodu, że rozwój ten łatwiej przypuścić, niż niezmienność i martwotę tego, co żyje, to nasunie nam się samo przez się pytanie, jaki jest stały i ogólny kierunek tego rozwoju. Wydaje się, że posuwa się tą samą linją co nasz własny. Zmierza wyraźnie ku zmniejszeniu wysiłku, ograniczeniu niedostatku, zabezpieczeniu życia, zwiększeniu wygód i stworzeniu mu warunków korzystnych, oraz wzmocnieniu gatunku. Nie waha się wielkiemu celowi temu rzucić na pastwę osobnika, kompensując siłą i szczęściem społeczeństwa złudną zresztą i bolesną niezależność samotnika. Rzekłby ktoś, że natura rozumuje podobnie, jak Perykles, iż osobnik wówczas nawet, kiedy cierpi, jest szczęśliwszy, cierpiąc pośród, miasta, którego