Strona:Maurycy Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ryte w jego duszy głoskami tak samo niezatartemi, jak te inne we wszystkiem, co go otacza.

VI.

Powróćmy do tragicznych godów weselnych królowej. Widzimy, że w wypadku, o który nam idzie, nautra domaga się ze względu na konieczność krzyżowania, by kopulacja trutnia z królową pszczół była możliwą jeno w powietrzu. Ale te życzenia krzyżują się same wzajem jak szyny kolejowe, a prawa najważniejsze muszą co chwila przechodzić przez oczka sieci innych praw, które za moment znowu przetną się z linją praw poprzednich.
Napełniwszy przestwory powietrza mnóstwem niebezpieczeństw, zimnemi wiatrami, huraganami, burzami, ptakami, owadami i kroplami przygodnie a niespodzianie spadającemi niewiadomo skąd (a pamiętać trzeba, że wszysktie rzeczy rządzone są prawami równie nieubłaganemi)... natura zmusza królowę do uczynienia wszystkiego, co trzeba, by akt kopulacji trwał możliwie najkrócej. I tak też jest skutkiem piorunującej śmierci samca. Wystarczy jedno przeniknięcie się organów płciowych, a samo zapłodnienie odbywa się już we wnętrzu organizmu małżonki.
Wraca ona z wyżyn, przejaskrawionych słońcem, do ciemnego ula, wlokąc za sobą, niby trofea