Strona:Maurycy Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie dostać się do jej części rodnych. Nie jest to dziwniejsze od tysięcy innych analogicznych faktów w przyrodzie. Im dłużej się zastanawiamy nad temi rzeczami, im szerszy zakres ogarniają nasze badania, tem bardziej mnożą się niespodziane, wychylające zewsząd głowy cuda, prześcigające znacznie wszystkie baśni całego świata stworzone przez człowieka, tak, że wkońcu ze zdziwienia ciągłego dziwić się przestajemy zupełnie. Niemniej fakty te zasługują na zaznaczenie. Jakże wytłumaczyć sobie jasno cel natury, faworyzującej w ten sposób tak szkodliwe samce, na niekorzyść koniecznych dla istnienia rasy robotnic? Czyż obawia się, by sprytna królowa nie ograniczyła nad miarę liczby tych pasorzytów, tak dużo pochłaniających miodu, a tak potrzebnych dla utrzymania gatunku? Czyż dzieje się to, by usunąć niebezpieczeństwo niezapłodnienia królowej? A może mamy tu do czynienia z środkiem zaradczym, działającym zbyt gwałtownie i ślepo, który zatracił swą świadomość źródła zła, z lekarstwem przygotowanem na to, by zapobiegło groźnej chorobie, a wywołującem ostateczną katastrofę? W rzeczywistości niezapłodnienie królowej nie jest nigdy winą samców, które są zawsze nader liczne i zlatują się zdaleka. Ale musimy wziąć pod uwagę, że to, co zwiemy rzeczywistością, nie jest to ta rzeczywistość naturalna, prosta