Strona:Maurycy Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

których nie posiadamy. Może siedliskiem tej intuicji są owe tajemnicze anteny, rożki, czyli macki, które dotykają pustki i poznają ciemń, a składają się według obliczeń Cheschire’a u robotnic z dwunastu tysięcy włosków dotykowych i pięciu tysięcy dołków węchowych. Że porozumiewają się nietylko w sprawach zajęć zwyczajnych, ale i rzeczy niespodziane, niezwykłe mają również nazwę i miejsce w ich języku, dowodziłby fakt, iż każda nowina, dobra, czy zła, zwykła, czy nadprzyrodzona, szerzy się w ulu prędko. Utrata, lub odzyskanie królowej, spadnięcie plastru, napad nieprzyjaciela, lub wkroczenie królowej cudzoziemskiej do ula, zbliżanie się bandy łupieżców, odkrycie skarbu, wszystko to są wydarzenia, wywołujące zgoła odmienne zachowanie się pszczół i szmery tak charakterystyczne, że wytrawny chodowca z łatwością odgaduje, co się stało i co wprawia we wzburzenie ludek, rojący się w ciemni.
Jeśli nam trzeba dowodu ściślejszego, przypatrzmy się pszczole, która natrafiła na kilka kropel miodu, rozlanych na desce okiennej, albo na stole naszym. Przedewszystkiem zacznie pochłaniać skarb z takim zapałem, że możemy bez obawy przeszkodzenia jej w tem zajęciu naznaczyć plamką barwną włochatą kryzę dokoła szyi. Obżarstwo jednak jest jeno pozorne, miód nie do-