Strona:Maurycy Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ruch ustaje zupełnie, w całym ulu zapada milczenie, a tajemniczy stożek czeka przez kilka godzin na coś, co ma nastąpić. Jest to cisza niemal religijnego skupienia i w przeraźnym onym bezruchu iści się niepojęty i niezbadany cud narodzin wosku.
Przez cały ten czas, reszta pszczół pozostałych na dole, nie objawiając chęci pójścia za przykladem poprzedniej grupy, bada troskliwie cały gmach i przedsiębierze prace konieczne, nie troszcząc się wcale tworzeniem się owej dziwnej firanki, wzdłuż której fałd spłynąć ma dar przedziwny.
Podłoga zostaje najstaranniej umieciona, a wszystko, co się na niej niepotrzebnego znajduje, jak zwiędłe liście i ziarnka piasku, zostaje zebrane i wyniesione na zewnątrz, nieraz z wielkim mozołem wspólnemi siłami. Zamiłowanie porządku jest wielkie u pszczół i dochodzi wprost do manji prześladowczej. Jeśli pośród ostrej zimy silne mrozy nie pozwolą im przez czas dłuższy dokonać tego, co bartnicy zowią lotem czystości, to giną masami na straszliwe choroby żołądka, a za nic w świecie nie zanieczyszczą kałem ula. Tylko samcy nic sobie z tego nie robią i najbezwstydniej załatwiają swe potrzeby wprost na plastrach miodu, z których biorą pożywienie,