Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Łatwo sobie wyobrazić, jak serdecznem było przywitanie, wiele gorących łez ojca i matki spłynęło na drogą głowę jedynego syna! Ich ukochany Frycek stał się teraz dojrzałym już człowiekiem; utył, zmężniał, spoważniał nieco w obejściu się, bo też sława rozniosła imię jego po świecie. Lecz jak dawniej, tak i teraz nie kładąc żadnej tamy w objawach miłości, przywiązania i wdzięczności dla najukochańszych rodziców, okazał się być tym samym Fryckiem, jakim go widziano od najmłodszych lat dzieciństwa.
Niezmiernie przyjemnie czas w Karlsbadzie Chopinom upływał; w ciężkiej chwili rozstania, gorącemi łzami oblanej, pozostało w sercach rodziców przeczucie, sprawdzone niestety, iż pożegnanie to jest już ostatnie, iż nigdy już ukochanego syna swojego widzieć niebędą!
Z powrotem do Paryża, Chopin miał zamiar zatrzymać się w Lipsku, dla załatwienia interessów ze swoimi wydawcami i poczynienia niektórych wizyt. Artyści tamtejsi dowiedziawszy się o tem, z pewnym rodzajem ciekawości oczekiwali na jego przybycie, w nadziei, iż może uda im się nareszcie posłyszeć grę owego twórcy tylu pięknych kompozycyi fortepianowych, o której dziwne rzeczy wszędzie sobie rozpowiadano. Fryderyk Wieck, ojciec