Dla młodych artystów z Polski przybywających, Chopin był zawsze niezmiernie uprzejmy i gotowy do wszelkich dla nich przysług. To nawet stało się powodem, iż wielu bawiących tylko czas jakiś w Paryżu, chcąc nadać sobie większą powagę i wziętość, mieniło się być uczniami jego, chociaż on ich wcale nie znał i nie widział. A gdy się zapytywano Chopina, czy ten lub ów był istotnie jego uczniem, odpowiadał: „nie znam go, nie dawałem mu nigdy lekcyj; lecz jeżeli biedakowi potrzeba uchodzić za mojego ucznia, dajcie mu pokój, niech nim będzie“.
Dodajmy jeszcze na koniec, że Chopin sumiennie pojmował i spełniał zawsze swoje nauczycielskie obowiązki. Lekcyj nie dawał więcej jak cztery lub pięć dziennie, przez wzgląd na swoje zdrowie; ale tych nie opuszczał, chyba w razie, gdy kto ze znajomych lub przyjaciół z Polski go odwiedził, albo w przypadku choroby. Dla wielkich odległości mieszkań, zmuszonym był w początkach pobytu w Paryżu najmować sobie kabrjolet; później, gdy skutkiem utraty zdrowia dochody zmniejszać się poczęły, nie mógł sobie tego już pozwalać, więc posyłano po niego powozy. W ostatnich latach, uczniowie i uczennice do jego mieszkania przychodzili na lekcye. Wreszcie, gdy już
Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/230
Wygląd
Ta strona została przepisana.