Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Chopin w towarzystwie jednego ze swoich współziomków. W stosownej chwili, pewna z obecnych dam przedstawiła mu Schulhoffa. Kiedy tenże zapytał Chopina czy może przed nim coś zagrać, nudzony i zmuszany przez dyletantów wszelkiego rodzaju, tudzież kandydatów na artystów różnego wieku do słuchania podobnych popisów, Chopin skinął niechętnie głową na znak przyzwolenia. Schulhoff zasiadł do instrumentu, o który Chopin oparł się niedbale plecami. Ale podczas pierwszego zaraz preludiowania, odwrócił się twarzą do grającego. Schulhoff skomponował był właśnie swoje Allegro brillante en form de Sonate (Op. l), i takowe grać począł. Chopin, na którego oblicze wystąpił pewien rodzaj zdziwienia, coraz więcej przysuwał się do klawiatury, śledząc z zajęciem wykończoną i poetyczną grę młodego Czecha, nieszczędząc mu oznak zadowolenia. Kiedy Schulhoff skończył granie, Chopin podał mu rękę do uścisku, mówiąc: „Vous ètes un vrai artiste — un collêgue!“ W dniu następnym, gdy Schulhoff składając mistrzowi wizytę, prosił go o pozwolenie dedykowania sobie granego wczoraj utworu, tenże rozczulony takim dowodem uwielbienia i szacunku w przytomności kilku dam wyrzekł: „Je suis trés flatté de l’honneur que vous me faites“.