Ulica Chaillot, mało podówczas zaludniona, posiadała raczej pozór prowincyonalno-miasteczkowy, aniżeli jednej z ulic wielkiego grodu. Długi, pusty dziedziniec wiódł do domu, w którym Chopin zajmował pierwsze piętro, z pięknym bardzo widokiem na roztaczający się poniżej Paryż. Aby skrócić sobie godziny cierpień fizycznych, chory prosił nieraz odwiedzających przyjaciół, aby mu raczyli co przeczytać z książek znajdujących się w jego własnej bibliotece; najczęściej wybierał sam kilka kart z Dykcyonarza filozoficznego Woltera, cenił bowiem nadzwyczajnie skończoność formy, zwięzłość i jasność stylu tego autora, mianowicie w kwestyach, odnoszących się do filozofii i estetyki. Na krótko nawet przed śmiercią, kazał sobie jeszcze czytać wyjątki z rozdziału: Des différens gôut des peuples.
Jakkolwiek Chopin nic łudził się już wcale nadzieją wyjścia z choroby, przecie nietylko nie obawiał się śmierci, lecz owszem zdawał się jej oczekiwać z pewnym rodzajem utęsknienia. Myśl rozstania się z życiem pełnem bolesnych wspomnień, nie budziła w nim żadnego żalu. W coraz rzadszych przerwach, w których doznawał ulgi i wolniejszym był od cierpień, z niezwykłą przytomnością i spokojnością umysłu, wydawał ostatnie rozporządzenia. Pragnął
Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/197
Wygląd
Ta strona została przepisana.