Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jesz. Wiem, żem się nikomu nigdy na nic nie przydał, ale też i sobie nie na wiele.
Mówiłem ci, że w biórku w pierwszej szufladzie od drzwi, jest ćwiarteczka papieru, którą albo ty, Grzymała albo Jaś mógłby w danym razie odpieczętować. Teraz cię proszę, żebyś ją wyjął i nieczytawszy spalił. Zrób to, zaklinam cię na przyjaźń naszą. Ta kartka dziś niepotrzebna[1].
Jeżeli Antek jedzie, a nie odeśle ci pieniędzy, będzie to bardzo po polsku; n. b. mimo to, nie mów mu o tem ani słowa. Z Pleyelem staraj się obaczyć; powiedz mu, że ani słowa od niego nie odebrałem, i że jego pianino powierzone w bezpieczne ręce. Czy się zgadza na układy, jakie mu przedstawiłem?
Listy z domu razem z twojemi, doszły mię wszystkie trzy razem, przed samem wsiadaniem na okręt. Posyłam ci znów jeden.

Dziękuję za przyjacielską pomoc, jaką mi dajesz niemocnemu. Jasia uściskaj, powiedz mu, żem sobie, a raczej, że mi krwi puścić nie dano; że noszę wizykatoryę, — że mało rano kaszlę, i że mię wcale jeszcze za suchotnika nie mają. Nie piję ani kawy, ani wina, tylko

  1. Prawdopodobnie, był to testament Fryderyka, przed wyjazdem z Paryża na Majorkę sporządzony.