Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w środę puścimy się do Salzburga, a ztamtąd do Monachium. Trzeba wam wiedzieć, że kazałem wizować sobie paszport do Londynu. Policya zawizowała, ale w rossyjskiej ambassadzie trzymano dwa dni i oddano mi go z pozwoleniem wyjazdu nie do Londynu. Mniejsza o to pomyślałem, byleby tylko pan Maison ambassador francuzki podpisał.
Oprócz powyższych kłopotów, przybył nam jeszcze jeden: wyjeżdżając do Bawaryi, potrzeba mieć Gesundheitspass od cholery, inaczej nie puszczają w granice państwa bawarskiego. Jużeśmy półdnia za tem z Kumelskim biegali; po obiedzie ma być koniec. Cieszy mię żeśmy po tylu dykasteryjnych schodach mieli przynajmniej dobrą kompanię, bo jeżeli po minie polskiej, dobrej mowie i paszporcie sądzić, to właśnie Aleksander Fredro wraz z nami dla swoich służących za podobnym passem chodził.
Cholery tu się strasznie boją, aż śmiech bierze. Drukowane modlitwy od cholery sprzedają, owoców nie jedzą, a najwięcéj z miasta uciekają. Mechettiemu zostawię Poloneza na wiolonczellę. Pisze mi Ludwika, że pan Elsner Kontent był z recenzyi; nie wiem co na drugą powie, bo on mię przecie kompozycyi uczył.