Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

był wszędzie i że aż do niedzieli (a to było w środę), nie ma ani jednego wolnego wieczoru w piątek bowiem miano dać po raz pierwszy tutaj Fra-Diavola, a w sobotę to jest wczoraj, La donna del lago Rossiniego po włosku. Przyjąłem Klengla tak, jak mało ludzi w mojem życiu bym przyjął; wyraźnie polubiłem go jakbym znał od lat trzydziestu. On też okazuje mi wiele współczucia. Prosił o partycyę moich koncertów i zaprowadził mię do pani Niesiołowskiéj na wieczór. Tego samego dnia było przyjęcie u pani Szczerbinin, alem się tak długo u Niesiołowskiéj zabawił, że całe zaproszone towarzystwo już się rozjechało, gdy mię Klengel do pani Szczerbinin odprowadził. Za to, musiałem tam być nazajutrz na objedzie. Łapano mię wszędzie jak psa. Byłem także tego samego dnia u pani Dobrzyckiéj[1] która z powodu swoich urodzin prosiła mię do siebie nazajutrz. Zastałem tam księżniczki saskie, córki nieboszczyka króla to jest, siostrę królewską i żonę brata obecnie panującego monarchy. Grałem w ich obecności; obiecały mi listy do Włoch, ale jeszcze wszystkich nie mam, dopiero od jednéj przysłane mi do ho-

  1. Pani Dobrzycka była damą dworu (Oberhofmeisterin) księżniczki saskiej Augusty.