Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.I.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

a ja miałem czas cztery razy się ukłonić, ale już po ludzku, bo mię Brandt nauczył. Gdyby był Soliva nie wziął moich partytur do domu, nie przejrzał i nie dyrygował tak, że nie mogłem lecieć na złamanie karku, nie wiem, jakby wczoraj było. Ale tak nas umiał zawsze wszystkich utrzymać w karbach, że nigdy, powiadam ci, jeszcze nigdy z orkiestrą tak mi się spokojnie grać nie zdarzyło. Fortepian bardzo się miał podobać, a panna Wołków jeszcze bardziej!
Ja już o niczem nie myślę, tylko o pakowaniu rzeczy; w sobotę albo we środę ruszam w świat!...
Twój
Fryderyk“.
Tak ten ostatni koncert, jako i dwa poprzednie, stał się powodem do gorących i pochlebnych dla Chopina w dziennikach ówczesnych warszawskich artykułów. Porównywano go z najznakomitszymi europejskimi wirtuozami, przepowiadano mu przyszłość najświetniejszą i mówiono: „że Polska szczycić się kiedyś będzie jednym z największych wykonawców i kompozytorów w Europie“ i t. p. i t. p.
Nadszedł nareszcie smutny i w życiu młodego artysty stanowczy dzień rozstania; miał