To była baryera.
Od tych chustek jeszcze na obie strony po pięć kroków dalej dopiero stanąć mieli przeciwnicy naprzeciwko siebie.
Doktora nie zamówili.
Przy takich pojedynkach doktór bywa zbyteczny.
— Wszystko w porządku.
Zoltan wręczył Kalaszi’emu swój notes.
— W notesie tym znajdziesz mój testament — oddasz go mojej matce. Tu zaś jest zeznanie moje dla ciebie.
Kalaszi schował notes do kieszeni, z wyrwaną kartką zaś w ręku przystąpił do Szymona, który siedział nieopodal przy innym stoliku, pobladłą twarz zasłaniając dłonią.
— Panie baronie, ośmielam się prosić pana o wydanie mi podobnegoż świadectwa.
To mówiąc, położył rzeczoną kartkę na stole, przed Szymonem.
— Co to jest? — zapytał Szymon, któremu ćmiło się w oczach.
Pan Kalaszi, z wyszukaną grzecznością, wśród częstych ukłonów, dał baronowi żądane objaśnienie.
— Jest to rodzaj własnoręcznego zeznania, jakie składają w ręce sekundantów strony, stające do walki w takim pojedynku, którego wynik może być śmiertelnym. Tylko kilka słów — brzmi jak następuje: „Sprzykrzyło mi się życie, własną ręką przecinam jego pasmo. Niechaj Bóg zmiłuje się nad moją biedną duszą.”
— Na co to?
Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.2.djvu/146
Wygląd
Ta strona została przepisana.