Strona:Maryan Gawalewicz - Szkice i obrazki.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sieście nie przeszkodzi i że rozpierać się może swobodnie i wygodnie na swojej ławce, bo nie znajdzie się nikt drugi, któryby z nim chciał ją podzielić.Władze porządku publicznego, w osobie miejskich policyantów, próbowały go usuwać, ale uliczny Dyogenes nie dał się z miejsca ruszyć. Nie słuchał nawet, gdy do niego mówiono, głowę obojętnie odwracał w inną stronę i dalej siedział, albo drzemał, co najwięcej odmruknąwszy basowym i chrypliwym głosem:
— To mnie weź ztąd, jeżeli potrafisz...
Ale ktoby się był podjął takiego zadania!... Aby dźwignąć podobny kolos z ławki, wbrew jego woli, trzeba było czterech ludzi zwyczajnej miary.
Zresztą spokojny był i nie przeszkadzał nikomu; wymagał tylko, aby mu pozwolono wegetować...
Co go obchodził świat, ludzie, przyzwoitość publiczna, tysiące tych osób różnego wieku i stanu, które codziennie przesuwały się przed jego oczyma, wszystkie te strojne panie i panny, używające przechadzki. Są, to niech będą, a gdyby nie były — to i lepiej... Miałby więcej spokoju na swojej ławce, on i jego... Bijoux.
Bijoux była jedyną żywą istotą, która go bliżej obchodziła, na którą patrzył z zajęciem, do której przemawiał, dzieląc się skąpemi myślami, jakie się zabłąkały do jego ogromnej zwietrzałej głowy ludzkiej.
Świat mógł zginąć, zapaść się, wymrzeć dokoła niego-byłby nie zważał, byle Bijoux nie odstępowała nóg jego i siedziała na swojem miejscu z łebkiem swym rudym, kosmatym, zadartym do góry,