Strona:Maryan Gawalewicz - Szkice i obrazki.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Sprawiał wrażenie sympatyczne już tem samem, że stanowił zupełny kontrast ze swoim bratem.
Ubrany był w długi, czarny tużurek, który widocznie dopiero przed chwilą łożył na siebie, aby się stosowniej wydać do uroczystej misyi, którą wobec nas przyjął, ale w pośpiechu zapomniał uporządkować reszty ubrania; był bez krawatu, w popielatej kamizelce i spodniach, założonych w cholewy okurzonych butów.
— Będę się bił za brata! — powtórzył głosem spokojnym, ale z oddechem zapartym w piersiach od wielkiego przejęcia się sytuacyą.
Mówił to z taką miną, jak gdyby gotów był iść odrazu nietylko na plac spotkania, ale nawet na rusztowanie.
Spojrzeliśmy obaj z Admirałem na tego niespodziewanego bohatera, który nam zaimponował prostotą i stanowczością swojego oświadczenia.
Pukalski aż usta otworzył z podziwu.
— Pan jesteś zapewne panem Pawłem Bielakiem? — spytał.
— Tak.
— I gotów pan jesteś strzelać się z panem redaktorem Dryziewiczem?
— Jestem gotów.
— Na dziesięć kroków. z wymianą trzech kul?
— Jak panowie postanowią.
— Czy i pan byłeś wczoraj z bratem podczas tej... awantury?
— Byłem.
— W takim razie sprawa postanowiona. Ze-