Strona:Maryan Gawalewicz - Poezye.djvu/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie dam więcéj!
— Ej panie....
— Dam.... po benefisie!
I poszedł.... chłopak splunął, zmrużył oczy lisie
I mruknął:
— Tfu, i wartoż służyć dzisiaj sławie.