Strona:Maryan Gawalewicz - Poezye.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A prozaik lub filister
Ztąd wychodzi marzycielem.



IV.

U

Utonąłem w kontemplacyi
Przed skrzydlatym archaniołem,
Co ze słońca złotych blasków
Aureole miał nad czołem.

Zapatrzony gdzieś w błękity,
Niebu śpiewał serenadę,
Oczy miał głębokie, smutne,
Lica, jako marmur, blade....

Pani, sztuczka to szatana,
Czy czar jaki wzrok mi mroczy?
Ten skrzydlaty Cherub w górze
Ma twe usta, twoje oczy....

Jestem gotów przysiądz nawet,
Że to dziwne podobieństwo
Ma za powód jakieś w niebie
Tajemnicze pokrewieństwo.