Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zrozumiała, że się strasznie boję, bo też mnie ścisnęła za trzeci palec.
Godzina tej lekcyi wlokła się bez końca. Nareszcie i ja zostałam wyrwaną. Przeżegnałam się w myśli i zaczynam czytać zdanie oraz robić rozbiór.
— Cóż tam znowu bąkasz tak cicho? — mówi do mnie surowo nauczycielka.
— O — myślę sobie — źle będzie ze mną.
Podnoszę głos, a oczy już mam łez pełne.
Wtem rozległ się dzwonek. Lekcya skończona.
— Chwała Bogu! — wszystkieśmy westchnęły.
Nauczycielka wyszła, a żadna z nas z miejsca się nie rusza. Zosia Niniecka płacze, Mania Płochecka także, bo stopnie niedobre dostały; Andzia Dygasówna otrzymała surowe napomnienie, więc też siedziała zmartwiona. Słowem, każdej się coś oberwało.
Smutno było w klasie.
Przychodzi paniusia nasza, zagląda do dziennika, popatrzyła na nas badawczo i pyta:
— A cóżeście się dziś tak brzydko spisały?
To wcale nie nasza wina — odpowiedziała