Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy skończyłam, czułam, że twarz miałam rozpaloną, drżałam cała.
— Zbliż się, Naciu, do stołu — powiada pani przełożona. — Za pilność w naukach i dobre sprawowanie dostajesz nagrodę.
Przy tych słowach ksiądz prefekt podał mi dużą książkę z kolorową okładką.
Uradowana, ukłoniłam się i wróciłam na dawne miejsce.
— Szczęśliwa Naciu — wołają jedne dziewczynki — pokaż, co za książka?
Ale ja byłam tak wzruszona, że poszłam do drugiego pokoju. A tu i babcia do mnie przyszła. Rzuciłam się teraz jej na szyję i rozpłakałam się, nie wiem sama dlaczego... Płakałam, szlochałam, ale i babcia, choć całowała i uspokajała mnie, miała łzy w oczach.
— Pociecho ty moja najdroższa, maleństwo moje, czy spodziewałam się po tobie takiej mądrali, żeby mi wiersze mówiła takie piękne i nagrodę za naukę dostała!... Cóż to za książeczka, obejrzyjmy — mówiła, uspokajając mnie.
Czytamy. Boże, co za obrazki, co za rośliny, kwiatki!... O nich w tej książce piszą.