Strona:Martwe dusze.djvu/316

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dna dama, to one będą zupełnie białe, a jak spojrzy druga — czerwone, ale czerwone jak borówki.
— O to jeszcze jeden dowód, że ona blada rzekła przyjemna dama: pamiętam, jak by teraz, siedząc obok Maniłowa, powiadam mu: „Spojrzyjcie, jaka ona blada!“ Trzeba prawdziwie być tak ograniczonymi jak nasi mężczyźni, żeby się nad nią unosić. A nasz — to uwodziciel...... Ah, jak on mi się wydał odrazającym! Wy nie możecie sobie przedstawić, Anno Grigoriewno, do jakiego stopnia wydał mi się odrażającym.
— Jednakże, znalazły się damy, którym on nie był obojętny.
— Ja, Anno Grigoriewno? Tego już nigdy nie możecie powiedzieć, nigdy, nigdy!
— Wszak ja o was nie mówię, jak gdyby oprócz was, już nikogo nie było.
— Nigdy, nigdy, Anno Grigoriewno, pozwólcie zwrócić waszą uwagę, że ja znam siebie najlepiéj; chyba ze strony innych dam, które grają rolę niedostępnych.
— Wybaczcie, Zofio Iwanowno! Już pozwólcie sobie powiedzieć, że takie skandaliczności pomnie się nie pokażą. Prędzéj, po kim drugim, a po mnie, nie. Pozwólcie zwrócić na to waszą uwagę.
— Niepotrzebnie obraziliście się, wszak tam