Strona:Martwe dusze.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gubernialnych: gdziekolwiekbądź a musi się ono zdradzić.
Cziczikow stojąc przed damami wciąż sobie myślał: „Która z nich jednak jest autorką listu?“ i wysunął naprzód nos, ale o nos zaczął się obcierać cały szereg rękawów, łokci, wstążek, kwiatów, wonnych włosów, galopada leciała na przepadłe: pocztmajstrowa, kapitan-isprawnik, dama z niebieskiém piórem, dama z białém piórem, urzędnik z Petersburga, urzędnik z Moskwy, Francuz Kuku — wszyscy powstali i lecieli.
„Eh; he! poszła pisać gubernia!“ rzekł do siebie Cziczikow, cofnąwszy się nazad, a jak tylko damy się rozsiadły, znowu zaczął się im przyglądać, czy nie można by z wyrazu twarzy lub ze wzroku dowiedzieć się, która z nich była autorką listu, ale niestety, nie mógł odgadnąć. Wszędzie dawało się spotykać coś tak niepochwycenie subtelnego, — och, ale jak subtelnego, delikatnego!.....
„Nie,“ powiedział do siebie Cziczików, „kobiety to taki przedmiot......“ tu i ręką nawet machnął: „prawdziwie — i mówić nie ma o czém! Sprobój tylko wypowiedzieć albo oddać wszystko to; co się maluje na ich twarzach, — wszystkie te promyczki, i dwóznaczniki,...... he, he, naprawdę nic nie powiesz! Oczy ich tylko, to niezmie-