Strona:Martwe dusze.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z prosiaka, zaraz się rozebrał i wlazłszy pod kołdrę zasnął mocnym snem. Zasnął tym cudnym, spokojnym snem, jaki nawiedza tylko tych szczęśliwców, którzy nie cierpią na hemoroidy, nie boją się pcheł, ani téż nie mają za wiele rozumu.


Rozdział VII.

Szczęśliwy podróżny, który po długiéj, nudnéj podróży, z jéj chłodem, deszczem, błotem, niewyspanymi zawiadowcami stacyi, dźwięczącemi dzwonkami, popasami, przenosinami z bryczki na bryczkę, pocztylionami, kowalami, i różnego rodzaju, w podróży nieodzownemi przykrościami, ujrzy nakoniec znajomy dach, wyglądające na jego spotkanie światła, i nakoniec gdy usłyszy, wszedłszy do znajomych pokoi, rozlegające się okrzyki wesoło witających go ludzi, śmiechy i biegania dzieci, serdeczne, ciche szepty przerywane gorącemi pocałunkami, które o wszystkich dolegliwościach każą zapomnieć! Szczęśliwy człowiek żonaty, który swój kąt posiada, ale bieda, bieda kawalerowi!
Szczęśliwy autor, który wobec charakterów smutnych, odrażających, uderzających swoją nikczemną rzeczywistością, zbliża się do charakterów okazujących wysoką godność człowieka, który z od-