Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
X

Te straszliwe słowa wprawiły nas w osłupienie. Przynajmniej pół minuty nie mogliśmy poruszyć ani ręką, ani nogą. Potem przyszliśmy do siebie, podnieśliśmy starego Silesa, posadziliśmy go na fotelu, i Benny zaczęła go pieścić i całować, żeby go jakoś uspokoić, a biedna, stara ciocia Sally też starała sie go pocieszyć; ale biedaczki były obie tak przestraszone, że zupełnie potraciły głowy i nie wiedziały, co robić. Na Tomie wywarło to wszystko jak najokropniejsze wrażenie; czuł sie przytroczony świadomością, że to on sprowadził na wuja Silesa tak straszne niebezpieczeństwo, a nawet zgubił go, i że to wszystko, być może, nigdyby sie nie zdarzyło, gdyby nie był taki ambitny i nie uganiał sie za sławą, lecz zostawił nieszczęsnego trupa w spokoju, jak postąpili inni. Ale prędko przyszedł do siebie i powiedział wujowi Silesowi:
— Wuju Siles, nie trzeba mówić takich rzeczy. To niebezpieczne, a prócz tego w tem niema ani za grosz prawdy.
Ciocia Sally i Benny były wdzięczna Tomowi