Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bowałem już nad jej ogonem. Jechałem pełnym biegiem, ale mimo to nazewnątrz musiałem się wydawać pchłą, pełznącą po kontynencie Ameryki. Przebyłem około stu pięćdziesięciu miljonów mil, ale nie dostałem się jeszcze nawet do jej talji, jeżeli można się tak wyrazić o komecie.
Tak, tak, Peters, my tutaj nadole guzik wiemy o kometach. Jeżeli chcecie zobaczyć prawdziwe komety, musicie iść do djabła z naszego systemu słonecznego, to jest tam, gdzie jest dość miejsca, żeby mogły się pobawić. Mój przyjacielu, mówię wam, widziałem tam komety, które nie dadzą się porównać z żadną z naszych) — choćby je nie wiem jak przykładać do siebie, zawsze ogon będzie wystawał.
Odwaliwszy nowe półtorej setki miljonów mil, znalazłem się nad plecami mojej podróżniczki. Czułem się świetnie, mogę to powiedzieć z całą uczciwością; ale akurat w tej samej chwili zobaczyłem, jak oficer, znajdujący się na pokładzie, podszedł do burty i zaczął mnie obserwować przez teleskop. Niezwłocznie dała się słyszeć jego komenda:
— Hej, wy tam wdole! Ruszać się, chłopcy! Dawajcie tutaj sto miljonów biljonów tonn siarki!
— Tak jest, sir!
— Zawołać wachtę z prawej burty. Wszyscy na górę!
— Tak jest sir!
— Posłać na górę dwieście miljardów ludzi do lin i do żagli!
— Tak jest, sir!
— Postawić całe ożaglowanie, jakie jest na burcie!