Strona:Mark Twain - Król i osioł oraz inne humoreski.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

inaczej, niż dzieje się z niegrzecznymi James’ami w książkach szkolnych.
Razu pewnego Jim wlazł na jabłoń fermera Ecrone’a poto, by kraść jabłka; gałąź złamała się, to prawda, ale Jim nie spadł i nie złamał sobie ręki i nie pogryzł go duży pies fermera i Jim nie przeleżał kilku tygodni w łóżku i nie wpadł w skruchę i nie stał się grzecznym chłopcem. O, nie! Nakradł jabłek, ile wlazło, poczem najspokojniej w świecie zlazł z drzewa; z psem doskonale dał sobie radę, cisnąwszy weń z całej siły cegłą, gdy pies nadbiegł, by go rozszarpać. Jest to rzeczywiście dziwne, gdyż nic podobnego nigdy nie zdarzyło się w tych miłych książeczkach w kolorowych okładkach, przedstawiających mężczyzn w fałdzistych surdutach, podobnych do jaskółczego ogona, w kapeluszach podobnych do dzwona i nazbyt krótkich spodzienkach, kobiety zaś w sukniach kończących się gdzieś pod pachami i bez krynolin. Nic podobnego nie zdarza się w żadnej książce szkolnej naszych amerykańskich szkółek niedzielnych.
Innym razem Jim skradł mały scyzoryk swemu nauczycielowi, a lękając się, żę zostanie wykryty i obity, wsunął scyzoryk w czapkę George’a Wilsona, syna biednej wdowy pani Wilson, chłopca moralnego, najbardziej przykładnego chłopca we wsi, który zawsze słuchał matki i nigdy nie mówił nieprawdy, kochał swe lekcje i ubóstwiał szkółkę niedzielną. I kiedy scyzoryk wypadł mu z czapki i biedny George zwiesił głowę i poczerwieniał, jak