Strona:Marja Rodziewiczówna i jej dzieła.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie niosła z nim razem tego krzyża — prawda boża? Czyżby malarz w „Jerychonce“ nie zmarnował na zawsze swej duszy, uwikłanej w miłość beznadziejną, gdyby nie pociągnęło go zacisze klasztoru, gdzie jest na wszystko jasna odpowiedź, a niema burz?
Niewiastom kresowym, marszałkowej z Grel („Byli i będą“), Basi z Horodyszcza („Klejnot“), Taidzie Skarszewskiej („Kądziel“), babce i siostrze Barcikowskich wiara pomaga dźwigać trudne brzemię ofiar, walk o utrzymanie ziemi, wyrzeczeń, trudu nad siły.
Kiedy w naszych czasach osobowość ludzka rozpiera się, żądając dla siebie praw, mienia, miejsca jak najwięcej, ze straszliwą bezwzględnością odsuwając z drogi wszystko, co na niej stoi, Rodziewiczówna każe swym bohaterom gardzić walką wydzierczą. Skrzywdzono ich materjalnie — znoszą to w milczeniu. Wyzyskują ich — oni na to pozwalają. Ich dążeniem jest nie zabrać, a dać, a im więcej dają, tem czują się bogatszymi. Gorycz, która zalewa ich dusze, zmienia się nietylko w ciche zadowolenie z własnej siły i prawości, ale i w radość, że wykonali prawo boże.