Strona:Marja Kossak-Jasnorzewska - Zalotnicy niebiescy.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zawsze wychodziła z podniesioną głową. Nie uszedł moim oczom żaden z jej gestów, czasem bezradnych, ale nigdy śmiesznych — bo jest dobra... To anioł dobroci — nie moralności — bo aniołów moralności na szczęście nie bywa...
JASTRAMBMiejmy nadzieję, że pozna się na tobie.
HERRUBDajże spokój. Dla niej trzeba wyglądać conajmniej tak jak ty.
JASTRAMBZ ukłonem. Dziękuję. Przeceniasz moje walory.
HERRUBZresztą nic już nie pomoże, bo, jak rzekłem, widzę ją znowu zakochaną. Zdaje mi się, że już wiem w kim. Ale tym razem ma gwiaździste oczy szczęśliwej kobiety... Tym razem to będzie na całe życie!
JASTRAMBLekko i ironicznie. Przyjemna paniusia! I cóż ty zrobisz?
HERRUBPostaram się przyjąć to jako radość.
JASTRAMBWzrusza ramionami. Ładna radość! A nie będziesz zazdrosny?
HERRUBKto wie... hm... zazdrość... może nie potrafię jej stłumić, ale potrafię trzymać ją na wodzy.
JASTRAMBImponujesz mi... jabym tak nie umiał.
HERRUBPrzyjaźń może dać czasem niespodziewaną siłę i związać życie niegorzej od miłości.
JASTRAMBCiebie coś jednak odmieniło wtedy, gdyś się smażył w swoim Brèguecie... Pamiętasz?
HERRUBZamyślony. Pamiętam! Na chwilę przed tą naszą kraksą w tej mgle nocnej przypomniał mi się nagle ten psalm: „Na lwa srogiego bez obrazy siędziesz i na ogromnym smoku jeździć będziesz“... a potem widzę ciebie, jak mnie rozpinasz i wyciągasz z płonącego kadłuba, ogromnego smoka, Brèguet’a ...Twojej odwadze i przytomności mam do zawdzięczenia... Ściska rękę Jastramba.
JASTRAMBNie puszczając jego ręki. Żałujesz teraz, co?