Strona:Marja Kossak-Jasnorzewska - Zalotnicy niebiescy.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

JASTRAMBPodnosi oczy na niego. Zaraz, zaraz, mój drogi — nie każdy może się zdecydować tak: raz dwa... A wspomnienia przeszłości?
MILANNiedbale. Przeszłości? Zapomnieć o niej! Komuby się tam chciało pamiętać. Dla mnie wspomnienia, to jakaś woda, mętna, stojąca, zarośnięta. Nie zaglądam do niej. Wiem, że coś się tam rusza, coś pływa, jakieś topielice...
Kobuz siadł, czyta gazetę.
JASTRAMBMów, mów...
MILANCzasem obróci się coś twarzą do góry. Czasem zamajaczą jakieś ramiona, może i drogie kiedyś. Ale to martwota. Odwracam się od tego ze wstrętem. Co ci się stało?
JASTRAMBWstrzymuje go za rękę. A jeśli tam utopione leży coś sto razy piękniejszego, coś nadzwyczajnego i wspaniałego, wobec czego twoje obecne szczęście, to śmiech, parodja?
MILANCóżby to być mogło? Trochę kłamstw, trochę łatwych zdobyczy, wesołych paniusieczek, dziewczynek...
JASTSAMBNatarczywie. Nic poza tem? Nic, Andrzeju, nic?
MILANOdchodząc z nim od miejsce, gdzie siedzi Wojtek Kobuz. Owszem... pojawienie się Loteczki zlikwidowało jeden mój poważniejszy flirt. Ale to nie było dla mnie. Niewiasta starsza: ze 28 lat... Dość nudna, bo śmiać się nie umie... tańczyć nie lubi... wiecznie jakaś roztęskniona... A przytem wydawało mi się, że ona chce sobie ze mnie stworzyć jakieś złudzenie, że jestem dla niej jakimś surogatem... Byłem szczęśliwy, że się jej wyrwałem. Przyznam się, że nie miałem zresztą trudności, jak to często bywa przy zrywaniu. Zaimponowała mi! to też patrzeć jej w oczy nie mogę...
JASTRAMBWidujesz ją nadal?
MILANTak... Poprawia się szybko. Nie, gdzież... Głośniej. To była cudzoziemka. Zagranicą to było.
KOBUZZ humorem z za gazety. Kiedyż to tak długo by-