Strona:Marja Kossak-Jasnorzewska - Zalotnicy niebiescy.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

NOLAAleż nie... przeciwnie.
NIEBOROWSKIZ dumą. Widzi pan kapitan!
JASTRAMBJ. w. Radzę się panu jednak pośpieszyć do kasyna, bo tam podobno będą dziś na kolację naleśniki, a wiem, że pan lubi je porywać wprost z patelni. Do Noli. Nawet kucharz raz podobno groził, że panu porucznikowi nos utrze naleśnikiem.
NIEBOROWSKIZdziwiony. Co — panie kapitanie — serjo? Ośmielił się? No, to pójdzie do paki!
JASTRAMBNiech się pan śpieszy, aby go podać do raportu!
NIEBOROWSKIZ wahaniem. Więc moje uszanowanie!
JASTRAMBCześć, chlubo i nadziejo naszego lotnictwa!

SCENA 11: NOLA — JASTRAMB

NOLASpostrzegł się, że chcesz go ośmieszyć...
JASTRAMBTo dobrze — chodziło mi o to. Trudno mi zapanować nad sobą.
NOLACo ci jest?
JASTRAMBNiedobrze się czuję... niewiem... jak sobie poradzę...
NOLAChciałeś prawdy...
JASTRAMBPrzerachowałem się... Tamci dwaj, to ni mniej ni więcej, tylko jakbym śmigłem dostał po głowie... W pierwszej chwili nie zdawałem sobie sprawy... Słuchaj, zdaje mi się, że to... że na to niema już rady.
NOLARozumiem. Nie możesz mnie już kochać.
JASTRAMBChoćbym chciał przestać kochać, to już nie dam rady. Tylko tak: spotkałem właśnie Kobuza i on spojrzał na mnie... Miał wypisaną na twarzy bezczelność i zadowolenie z siebie. On cię skrzywdził, wzbogacił się tobą i teraz tryumfuje. Ja wszystko rozumiem. Ale oni powinni byli przy-