Strona:Marian Łomnicki - Wycieczka na Łomnicę tatrzańską.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Daléj na lewo, czyli na południowy wschód, przez kosodrzew w turnie! O gdyby już być tam czémprędzéj! pomyślałem sobie, wielkie czując znużenie. Słońce tymczasem wzbiło się na sam szczyt niebios, a choć w Tatrach, jednak niemiłosiernie nas paliło. Gasząc prawie przy każdym zdroju co chwila doskwierające pragnienie, wyszliśmy jakoś za potokiem w górę, do piérwszego dość małego stawu, zwanego na mapie Fuchsa Żabim, zkąd już tylko w południowym szliśmy kierunku. Dolina, którąśmy zdążali do widnéj w dali, bardzo wysoko wzniesionéj przełęczy Polskiéj (6889’ F.) ścieśniała się coraz więcéj, coraz bardziéj dziczała i przechodziła w kotlinę przestroną, zamkniętą z trzech stron przepaścistemi ścianami.
Wtém przedemną, śród dzikich, czarnych wskróś turni, na wysokości 6319’ F. zabłysła nagle wzorzysta szyba cudnego Polskiego stawu, zwanego na mapie Fuchsa Zmarzłym. Tylko środek jego odtajał; lśnił się ciemno-zielono, daléj czarną prawie głąb opasywała od środka ślicznie seledynowo nabiegła, od brzegów zaś biała wstęga kryształowego lodu. Dokoła cisza jak w grobie.
Bokiem turni, na zachód od Polskiego czyli Zmarzłego stawu, puściliśmy się ku Polskiéj przełęczy na przełaj przez ruchliwe piorgi, ogromne ławy śniegów zbiegających ku stawowi i przez graniczące tuż z niemi upłazki, porosłe obficie kuklikiem (Geum montanum), a najwięcéj białym, nieco różowawym jaskrem (Ranunculus glacialis). Na tych upłazkach znajdowałem nad moje spodziéwanie prawie pod każdym kamieniem, i to czasem po kilka stonek (Chrysomela islandica) i szykosza właściwego Tatrom (Pterostichus blandulus Miller); rzadziéj napotykałem szczypicę halną (Carabus glacialis Miller); rzadko téż łaził nadrach (Otiorhynchus tatricus mihi), bardzo podobny do pirenejskiego. (O monticola Germ.) Połowu bogatszego w osobniki nigdy się nie spodziéwałem na wyżynach, gdzie już prawie życie jawnopłciowych roślin ustaje, gdzie śniegi aż dotychczas zdołały się oprzéć promieniom lipcowego słońca.
Zajęty korzystném zbiéraniem, postępując powoli w górę, wyszedłem prawie bez znużenia na samę Polską przełęcz (6889’ n. p. m. według Fuchsa).