Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

najszczerszej miłości; ale oddając ci serce bez żadnej granicy, wytłumaczyć ci pragnę wszelkie tego serca w każdym czasie uczucia; więc słuchaj:
„Przyjechawszy przeszłej zimy do Warszawy, gdym ujrzała twego brata, widzieć ciebiem rozumiała; ale błąd to oczu był, nie serca. Oczy moje widziały w nim Ludomira, serce moje nigdy w nim Ludomira nie znalazło, i mimo tego niepojętego podobieństwa w postaci, w głosie, imionach, mimo życzeń Zdzisława, namów ciotki i siostry mojej, mimo wszelkich okoliczności, które mnie przekonywały, że książę Melsztyński w istocie moim jest Ludomirem, mimo tego wszystkiego serce moje wzdrygało się na samą myśl łączenia z nim losu mojego. Przyjaźń i wdzięczność jakimściś niewyraźnym powabem przyciągały mnie ku twemu bratu; ale odrazę niepojętą czułam do niego, skoro miłości odemnie żądał. Srodze tę płochą zmienność wymawiałam sobie, najboleśniejszych mąk, jakie tylko czułość, miotana przeciwnościami pełnemi goryczy, tworzyć może, doznawałam ustawnie. Z żalem, z rozrzewnieniem przypominałam szczęśliwe chwile Krzewina z lubym pędzone Ludomirem, i razem tegoż Ludomira w świetnej postaci księcia Melsztyńskiego kochać mi już nie było podobno; jednak obowiązaną względem niego być się rozumiałam, i własnemi wyrzutami strapiona, znaglona życzeniem Zdzisława, radami całej familji, głosem niemal całej publiczności (choć będąc przekonaną, że wieczne moje czynię nieszczęście), wzięłam była nareszcie przedsięwzięcie uczynić z siebie ofiarę i dać nakoniec przyrzeczenie księciu Melsztyńskiemu, że po skończonej wojnie za niego pójdę; tę przysięgę wiecznego nieszczęścia wyrzec już miałam, gdy naówczas w ogrodach wilanowskich widmo okropne, jakem wtedy sądziła, a raczej anioł stróż mój, jak teraz dochodzę, dokonać mi tej przysięgi nie dozwolił, przysięgi, którą łączyłam się na wieki z tym, którego nie mogłam kochać, a odrywając się od tego, którego jedynie kochać mogę. Teraz wiesz wszystko, luby Ludomirze, i jeśli w postępkach co sądzisz nagannego, to przebacz, wspominając, że uczucia moje w każdym czasie i w najmniej pospolitych zdarzeniach tobie jednemu poświęcone były“.
„Jabym cię miał obwiniać, moja najdroższa Malwino? Ciebie, w której anioła i postać znajduję i duszę? Ciebie, w której sercu niebian czerpam słodycze?... Nie, nie sądzę, nie widzę, nie czuję nic innego, tylko to, żem najszczęśliwszy w całem przyrodzeniu i że tobiem