Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dawno była tę wieś przedała i w inne strony się przeniosła; dość, że ani o niej, ani o dziecku dopytać się nie mogłem. Wkrótce potem cygaństwo porzuciwszy, po różnych a różnych przypadkach dostałem się nareszcie do kniazia Melsztyńskiego i aż do dzisiejszego ranku nic a nic już nigdy o moim nie słyszałem Ludomirku; ale jeśli go teraz w tym pięknym młodzieńcu, w tym wykapanem podobieństwie mego kochanego młodego kniazia wynajdę, to wtedy stary Dżęga nic nie będzie miał w życiu do życzenia i będzie mógł spokojnie umierać“.
Zdzisław i wnuk jego jeszcze z zadziwienia nie byli wyszli po mowie cygana, gdy młynarka do pierwszego się obracając: „Ale mości książe, to, co Dżęga powiedział, jeszcze nic (rzekła) nie jest w porównaniu tego, co ja mam do wyjawienia. Dopiero wasza księcia mość dziwić się będziesz, ale niestety i gniewać się może bez przebłagania na mnie, kiedy się dowiesz, że to dziecko od cyganów ukradzione, że ten młodzieniec chory tu opuszczony jest prawdziwym synem księżniczki Taidy i tem samem wnukiem waszej księciej mości.“ Na te słowa, Zdzisław i Ludomir ledwo w głowę nie zaszli. Ani zrozumieć, ani pojąć nie mógł Zdzisław, jak ktokolwiek w świecie mógłby miejsce jego kochanego Ludomira zabierać. Niepewność, troskliwość, politowanie i tysiączne uczucia przeciwne mieszały się w jego sercu i duszy; ale życząc już najbardziej zedrzeć zasłonę, która okrywała tę tajemnicę, — „Już przyrzekam ci wszelkie przebaczenie, jeśli względem mnie masz co do wyrzucenia sobie (powtórnie rzekł Zdzisław do młynarki), ale zaklinam cię, abyś jak najszczerzej wytłumaczyła tajemnicę, która jak się zdaje, wielce mnie obchodzi i której zrozumieć żadną miarą dotąd nie mogę“. Młynarka, tymi słowy zachęcona, tak mówić zaczęła:
„Nie będę zasmucać serca waszej księciej mości szczegółami śmierci córki jego Taidy, które bez wątpienia aż nadto mu są pamiętne; ale powiem, że list adresowany przez nią do waszej księciej mości, w którym przyszłe dziecko swoje ojcowskiej jego zalecała opiece, pisany był na kilka dni przed jej zlężeniem, które nastąpiwszy wkrótce, zamiast jednego, dwóch synów bliźniąt urodziła. Tyle tylko miała czasu, żeby te dzieci pobłogosławić, rozkazać, aby oba imię Ludomira nosili, i oddawszy duszę swoją Bogu najlepszemu spokojnie z tego zeszła świata.
„Zostawszy naówczas jedyną podporą tych biednych sierot, przywiązałam się najszczerzej do nich i wiernie (rzec mogę przed Bogiem)