Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

raz jeszcze chciała spojrzeć na tę anielską postać, już była znikła, i na jej miejscu postać Wandy tylko jej się ukazała, z tym wdzięcznym uśmiechem młodości i szczęścia, który ją tak przyjemną czynił.[1]
Wtem Malwina się obudziła. Sen ów takie był uczynił na jej umyśle wrażenie, iż wątpiła na chwilę, czy te marzenia nie były istotą prawdziwą. Szukała na ręku swoich owych dwóch pięknych wieńców przez białą zawieszonych niewiastę; lecz nie znalazłszy ich, przetarła lepiej oczy i przekonała się nareszcie, że wszystkie obrazy, co przez godzin kilka ją mamiły, skutkiem tylko były wspomnień i życzeń poniekąd może żywej imaginacji, a promienie słońca jasno bijące w jej okna, dowiodły, że długo spać musiała. Spiesznie więc wstała w nadziei, że reszta społeczeństwa (choć po późnym balu) takoż powstawać musiała.

ROZDZIAŁ XXVI
JEDNAK SERCE RZADKO SIĘ MYLI

Życzenia Malwiny nie były zawiedzionemi; bo najleniwszych nawet ze społeczeństwa już przy śniadaniu zastała, i zdarzenia jej z przeszłego wieczora spiesznie opowiedziane powszechne zajęcie i ciekawość wzbudziły. Książę Melsztyński, w tym nieznajomym chorym nieznanego swego spodziewając się znaleźć wybawiciela, najgoręcej pragnął poznać go; a ponieważ nikogo wtedy nie było, coby takoż tego nie życzył, zaraz po śniadaniu wszyscy się przewieźli i ku folwarkowi udali. Ludzie domowi (między którymi Dżęgę i młynarkę z Zieńkowa liczono), widząc całą społeczność tak żywo tem zdarzeniem zajętą, ciekawością pobudzeni, z swojej strony takoż na kępę poszli nie mogąc obojętnie czekać rozwinięcia trafu, który tyle panów ich zdawał się obchodzić.

Gdy już blisko byli folwarku, Malwina, chcąc zakonnika ostrzec wprzódy i lekszą będąc od drugich, naprzód wybiegła. Doszedłszy do domu, nierozmyślnie (jak się jej czasem trafiło) otworzyła pierwsze drzwi co napadła, myśląc, że do gospodyni trafi, i nikogo nie widząc

  1. Motyw snu wróżebnego znany był w romansie przed Malwiną. Spotykamy się z nim u Richardsona, w romansie senzacyjnym jest on motywem ulubionym (u Lewisa, p. Radcliffe i i.) Genezę snu stara się ks. Wirtemberska uzasadnić przeżyciami i życzeniami tajnemi bohaterki, na co też sama niżej zwraca uwagę.