Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niewymowna całe moje objęła jestestwo, zmysły utraciłam zupełnie i od tej chwili nie wiem już, co się ze mną działo. Zemdloną odwieźli mnie do Warszawy; przez tydzień w malignie bez przytomności leżałam i dopiero dziesiątego dnia, jak ze snu najprzykrzejszego ocucona, zaczęłam rozeznawać, co się ze mną dzieje i powoli przypominać, co się ze mną działo. Ach, Wando! widmo to okropne z pamięcią moją się wróciło i wrażenie tak głębokie na umyśle moim uczyniło, że chyba ze stratą pamięci stracićbym go mogła. Wando! wierz mi, to nie było omamienie, Wando, wróżbą to może nieszczęśliwą dla Ludomira... wróżbą może dla Malwiny i wczesną karą za to, że usta jej wymawiać chciały inaczej, jak dusza czuła, i rękę swą księciu Melsztyńskiemu oddawać, gdy serca już mu oddać nie mogła! Ale o Boże! czyż to jest przestępstwem swoje szczęście dla cudzego poświęcać? czyż to jest przestępstwem ofiarę z siebie czynić dla wdzięczności, dać się najtkliwszą litością i głosem obowiązku zwyciężyć? Jeśli to jest przestępstwem, o Boże litościwy karz mnie... niechaj na mnie gniew się Twój kończy, ale chroń wszystko, co kocham, chroń wszystko, com kiedy kochała!
Nazajutrz po tym dniu, w którym zachorowałam, książę Melsztyński z pułkiem swoim, tak jak wszyscy wojskowi, stąd wyruszył. Od tego czasu wiadomość od nich kilka razy już mieliśmy. Niedaleko są od granicy, w małych utarczkach przednia straż już się kilka razy z nieprzyjacielem potykała i niedługo bitwy generalnej się spodziewają. Ta bitwa los kraju, sławę naszych współziomków, ale niestety i życie wszystkiego, co kochamy, rozstrzygnąć może! Wando! i ty Polka, i ty masz serce, co sławę umie cenić, ale to serce pewnie, jak i moje, zadrży na wspomnienie, co ta sława czasem kosztuje...
Wszyscy już niemal Warszawę opuścili; pusto i smutno wszędzie, i w mojem sercu smutno, o! smutno nad wszelkie wyrazy! Osłabioną jeszcze jestem bardzo, lękam się najmniejszego hałasu, trwożę się każdą wiadomością. Doktorzy rozumieją, że zmiana powietrza pomocną mi być może i w tem z życzeniem mego serca się zgadzają; bo jedynie teraz pragnę dość mocy odzyskać, bym mogła do ciebie, luba siostro, i do lubego wrócić Krzewina. Może z wami, może przy was odzyskam tę spokojność, co oddawna opuściła serce Malwiny.
P. S. Tobie jednej wyjawiłam przyczynę mojego przestrachu w Wilanowie i skutki tej trwogi na moim umyśle; wszyscy rozumieją,