Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ści), zielony kolor obrali sobie, zielone pióra na złotych hełmach wiatr powiewał, zielone szarfy twarde zdobiły pancerze, konie bielsze od śniegu rżały pod nimi z zapału i niecierpliwości, a na tarczach wschodzące słońce z napisem: sławę i szczęście nam wróży, było wyborem ich jednomyślnym, wróżbą może przyszłych losów i właściwem piętnem ich wieku; wieku szczęśliwego, w którym wszystkie cnoty łatwemi, wszystkie szczęścia niezawodnemi zdają się.
Po tym młodocianym kadrylu nowy tłum rycerzy szranki zajął. Rzeczą niepodobną byłoby imię każdego z nich pamiętać lub wyszczególnić kolory, godła i napisy, które tarcze ich zdobiły. Tu dwa wieńce, laurowy i oliwny, z napisem: w obydwóch obywatel postrzegały się na puklerzu szczęśliwego Denhoffa; szczęśliwego, bo ten napis nie miłość własna wybrała, lecz głos publiczny cnotliwemu nadał Denhoffowi. Na tej tarczy o miłości tylko wzmianka, tu sławę jedynem bóstwem mienią, ów przyjaźń nad miłość przekłada, ten napisem swoim wzywa nadzieję, u tego rozpacz i zemstę wyraża, jednem słowem, wspomnienie, chęci, uczucia, życzenia, wszystko, co serca wzrusza, zapala imaginacją, lub duszę zajmuje, wyrażone było jawnie lub tajemnie w kolorach, godłach i napisach rycerzy, którzy w tych ukazali się gonitwach.
Nareszcie ostatni, który wjechał w szranki, był Ludomir książę Melsztyński, sprawca tego turnieju i najcelniejsza jego ozdoba. Szlachetność i zapał, na jego wyryte twarzy, nadzwyczajny wyraz mu dawały, zręczność i męstwo rycerskie zdobiły każde jego ruszenie, złoty orzeł, unoszący się nad szyszakiem, zdawał się dążyć ku niebu, promienie słońca odbijały się stokrotnie o lśkniący pancerz, a szarfa szkarłatna z ramienia przez piersi na mężny pałasz spadała. Dzielny arabczyk, na którym siedział, grzywę wiatrom puściwszy, z zakrzywionemi nozdrzami, pełen ognia, czekał z niecierpliwością, rychło pan, któremu jedynie jest posłuszny, da znak upragniony do boju. Ziścić lub zginąć, były słowa (jakośmy wyżej czytali) wyryte na tarczy księcia Melsztyńskiego; słowa, które miłość i jeszcze głębiej miłość własna w jego sercu wyryły. Ale przyznać trzeba, że ktokolwiekby go ujrzał dnia tego, niełatwoby pojął, jakby książę Melsztyński mógł nie ziścić wyobrażeń najświetniejszego urojenia.
Gdy rycerze w porządku po dwakroć miejsce turniejów objechali, znak do gonitw osobistych przez sędziów wydany został, i młody Radziwiłł z poważnym Denhoffem najpierwsi się spotkali. Z zimną odwagą