Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czącą pod okiem piękności dokazanem być może, ziszczonem było na tym sławnym turnieju. Damy, cel i ozdoba takowych igrzysk, ławice i wywyższone pozasiadały gradusy. Przepych klejnotów, powiewne szaty, aksamity, hafty poważne, złoto, kamienie, jednem słowem, co tylko czarodziejstwo stroju dodać może piękności, najświetniej zdobiło to grono, na które raz oko rzuciwszy, ciężko go było oderwać, a ciężej jeszcze wybór jaki uczynić między krociami wdzięków, z których każdy zdawał się godzien pierwszeństwa. Tu świeżość pierwszej młodości w całym blasku zmysły zachwycała — tu spojrzenie najtkliwsze wskróś przenikało duszę. Uśmiech Armidy mniej był ujmującym, a hoże dryjady giętkości i gracji tu pozazdrościćby mogły. Nie skończyłabym nigdy, gdybym chciała wyliczać każdy powab w tym mnogim wdzięków zbiorze; równieby to ciężko było, jak wyszczególnić każdy listek w kwiatach, po miękkiej rozsypanych murawie. Ale powiem tylko, że jak lilja wysmukła, lub róża lubością tchnąca, w tłumie inszych kwiatów najpierwej postrzeżoną bywa, a pomiędzy najpiękniejszymi siostry najmilszą, najprzyjemniejszą jednak zawsze się zdaje, tak Malwina dnia tego wśród przemocy piękności, powabu wdzięków, uroku, ponęt sztuki i natury wszystkie oczy i serca ku sobie mimowolnie zwracała. Wstęga diamentowa, na gładkiem spuszczona czole, zasypana srebrnemi blaszkami, jak kroplami rosy, wstęgą takoż diamentową pod piersiami spięta, wydawała w całym powabie swoim ujmującą kibić Malwiny; bukiet z róż najświeższych, przy boku lewym przypięty, dokończał najponętniej stroju jej dnia tego. Trzymała w ręku łańcuch turkusowy, który stać się miał własnością zwycięzcy turniei. Z rąk Malwiny oddany, nieskończonej miał nabyć wartości, a już przez właściwą cenę godnym był przeznaczenia swojego.
Gdy damy gradusy dla siebie wyznaczone zasiadły, miejsca wybrane dla osób rządzących i dla tych, co z urodzenia lub wieku prawo do szczególnych względów mieli, takoż zajętemi zostały; tłum zaś, cisnąc się koło szranków, lub gromadząc się różnie po zielonych błoniach, lub pod rozłożystemi drzewami, najprzyjemniejszy wystawiał widok. Gościniec był okryty pojazdami, końmi, piechotnymi różnych stanów, i takie mnóstwo ludzi rozsypanych widzieć można było, iż sądzićby wypadało, że nikt w mieście nie pozostał.
Sędziowie turniejów, między którymi Zdzisław książę Melsztyński, Konrad hrabia Myszkowski i kilku innych znajdowało się, którzy