Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/091

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jak tylko w Warszawie Ludomira poznałam, żal, niepokoje i płacz serce to napełniły. Wkrótce potem Dorydę porzucił, mną jedynie zajęty (choć mało co ze mną i gadać może, gdyż — ile mogę — stronię dotąd od niego), żadnego sposobu jednak, żadnej okoliczności nie traci, by mnie o swej miłości przeświadczył. Przytem głos jakiś wewnętrzny, który rzadko oszukuje, upewnia mnie, że mimo przeciwnych pozorów, on względem mnie żadnej winy nie ma, i że w tym całym wypadku jest jakaś tajemnica, która jedynie wszystkiemu winna.
Dziad Ludomira, od którego on właściwie zależy, z najłaskawszem uprzedzeniem zdaje się życzyć związku wnuka swego ze mną. Wszystko więc się ułatwia, wszystko się układa, powinnabym być szczęśliwą. Ach Wando! nigdy mniej nią nie byłam! Widziałaś i mimo mnie nawet poznałaś, ilem ja w Krzewinie Ludomira kochała. Oddychać i kochać go zdawało mi się nierozdzielne. Widziałaś we mnie potrzebę niezmienną, każdą myśl, każde wrażenie z nim podzielić. — Ten brak niczego w świecie, kiedym tylko widziała, że on tem samem powietrzem oddycha; to przeczucie na przyszłość wiecznego szczęścia w jakim bądź losie, byle z nim podzielonym; nareszcie ten powab skryty, co go wytłumaczyć nie można, co z pierwszym rzutem oka się tworzy, z pierwszym słowem w serce się wpaja, powab uroczny, co wszystkie inne uczucia zastąpić i przeżyć jest w stanie, najpierwszy przedmiot miłości i bez którego żadnej prawdziwej miłości być nie może — ten powab, którego nieba czasem udzielają sercom naszym, i który całkiem przejmował serce moje dla Ludomira w Krzewinie — Wando!... zgasł w Warszawie!... Najsmutniejsze i dziwaczne jakieś uczucia zastąpiły go w zbolałem sercu Malwiny!

Książę Melsztyński oczom moim jest miłym. Pochlebia to mojej miłości,[1] gdy widzę, że nad Dorydę, nad inne kobiety mnie przekłada, ale zajęcia jego uprzejmością tylko odwdzięczam; zapały bardziej mnie trwożą niż przekonywają, a miłość przyjaźnią tylko nagradzać jest w mocy mojej! — Dlaczego tak się stało? dlaczego inaczej było

  1. miłości. – W wydaniu z r. 1816: „Miłość moja własna pochlebiona zostaje“. W rękopisie A: „miłości własnej mojej dogadza“, poczem zdanie: „Wdzięczność tem bardziej czuję, że mniej czuję miłości; bo mnie się zdaje, że kto w sercu prawdziwą miłość do kogo czuje, to czuje, że... we wszystkiem się wywiązał ku tej osobie, choćby żadnego innego dowodu nie dał“. Jeszcze jedna wskazówka, jak autorka wgłębiała się w psychologję uczuć. Nie zdołała jednak oddać myśli z dostateczną jasnością i dlatego całe to zdanie opuściła.