Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/030

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

listy różnych osób, czasem list wpleciono w opowiadanie. Ograniczenie techniki listowej było zresztą w Malwinie niemal koniecznością, list bowiem, służąc znakomicie do rozwijania problemów psychologicznych, liche usługi oddaje efektownej a zawikłanej intrydze. Ale mimo że partje listowe co do objętości nie dorównały partjom, zawierającym opowiadanie autorskie, dramatyczne napięcie romansu wiele na tem nie zyskało, autorka bowiem nie umiała się posłużyć dialogiem, wprowadzała go wyjątkowo, a już zupełnie nie pokusiła się o to, by akcję przez dialog rozwijać. Panuje tu przeważnie jeszcze metoda narratywna.
Usiłowania w kierunku osiągnięcia plastyki dadzą się spostrzec, kiedy za wzorem Sterna kreśli autorka scenę w gospodzie, zwracając uwagę na ruchy i wrażenia akustyczne, lub kiedy przygląda się ruchom i giestom pana pyszno-skąpskiego, chwytając je jakby aparatem migawkowym („okulary zdjął, szlafroka poprawił“, a „z pod ręki“ na Malwinę spoglądając, ujęty jej położeniem socjalnem i powabem, „zaczął się jąkać, potknął się, ekran od komina zawadził...“)
Na technikę portretowania postaci wpłynęła w części lektura Ossjana, Malwina jest nietylko pięknością ossjanowską, ale także jej portret kreślony jest metodą ossjanowską jakby pastelami, ręką aż dziwne jak wprawną, przez lekkie dotknięcia kredką, przez zaznaczenie tych rysów, które składają się na sumę wyrazu. Ogląda czytelnik ów portret kilkakrotnie. Dwakroć kreśli go Ludomir: „Na ręku moim... śliczna głowa Malwiny spoczywała; na ręku moim zwieszona, podobna była białej lilji, którą burza nachyliła! twarz jej blada, czarne długie warkocze, które na szyję i śnieżną suknię spadały...“, a wnet powtórnie: „Malwina już nie blada, jak wczora, ale świeża jak zorza, odziana w najbielszym, com kiedy widział, muślinie, kapelusz miała biały, różową bladą wstążką wiązany, który trochę zasłaniał twarzy i nie dozwalał obfitym włosom zewsząd się dobywać...“ (R. II). Potem portret, na który już wyżej zwrócono uwagę, skreślony wprost ręką autorki