Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bezinteresowność tych poczciwych ludzi. Nie przeczę że zwłaszcza pomiędzy bogatszemi są chciwi bez miary, skąpcy i spekulanci, trochę przecież uczciwsi i sumienniejsi niż wśród cywilizowanego świata; ale żeby ta wada miała być ogólną i tak rażącą jak twierdzą niektórzy, tego nigdy nie przyznam.
Do obudzenia chciwości w góralach, przyczyniają się po części goście coraz liczniéj nawiedzający Zakopane; jedni przez źle zrozumianą hojność, dziwią się głośno taniości, inni znowu przez zbyteczną oszczędność i wyrachowanie, chcą wszystkiego dostać za pół darmo. W każdym razie miejmy to na uwadze, że Zakopianie pomimo pozornie dobrego bytu, powiększéj części są biedni; te parę letnich miesięcy w których goście przyjeżdżają, to prawdziwe dla nich żniwo, można im więc darować jeżeli czasem chcą skorzystać choćby trochę zanadto, żeby się poratować w biedzie; lubo i w tym względzie dziwił mię nieraz ich rozsądek i wyrozumienie. W ostatnich latach bywały w Zakopaném różne znakomite osoby, które naturalnie z własnéj chęci, płaciły wszystko w dwójnasób. Górale rozumieli to dobrze że nie każdy może tak płacić jak książę lub biskup i błogosławiąc ich hojność, nie podnosili bynajmniéj ceny mieszkań lub nabiału. Na dowód bezinteresowności a zarazem rzadkiéj poczciwości i prawości górali, niech mi wolno będzie przytoczyć tutaj jedno tylko zdarzenie.
Za pierwszą naszą bytnością w Tatrach, będąc w Kościelisku, zaraz na wstępie do téj doliny, spotkaliśmy chłopaka, który podjął się zaprowadzić nas do Pisanéj. Był to jeden z juchasów mających szałasy w dolinie. Deszcz zrazu drobny, tak że nie zważaliśmy nawet na niego, gdyśmy powracali od Pisanéj, zamienił się w ulewę. Nasz przewodnik rozłączył się z nami i poszedł na swoję polanę po żentycę i serki, które