Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzinną zagrodą; niejeden ciężko się rozniemoże i dopiero powrót do gór przywraca mu zdrowie. Ten święty ogień tchnieniem samego Boga w prawych rozniecony sercach, to wzniosłe, szlachetne uczucie, które nas rozrzewnia w góralach i do szacunku naszego nadaje im prawo, jest dla nich drogim talizmanem przeciw skażeniu, na jakie są narażeni, czyto służąc wojskowo, czy téż tułając się po obcych stronach wśród ludzi, u których już dawno zaginęła poczciwa prostota. Służba wojskowa, stanie na kwaterach po miastach, gdzie tyle zwodniczych a zgubnych ponęt ciągnie niedoświadczonego prostaczka w przepaść zepsucia, jest dla górali szkołą, w któréj nabywają znajomości ludzi i świata, doświadczenia, trafniejszego o rzeczach sądu, nie tracąc pierwotnéj poczciwości, bo miłość rodzinnéj ziemi, rodzinnych zwyczajów, stoi na straży ich serca i wszelkim obcym wpływom broni przystępu. Nie słychać tu niemieckiego „ja“ tak niemile rażącego, które na powiślu galicyjskiem i u bieskidowych górali, szpeci piękną naszą mowę, a jest nabytkiem przyniesionym z wojska, który przez nawyknienie przeszedł do całéj ludności.
Znałam kilku wysłużonych żołnierzy w Zakopaném; wszyscy odznaczali się prawością, rzadkim rozsądkiem i żywszém jeszcze przywiązaniem do stron ojczystych; żaden z nich nie tęsknił za uciechami miejskiego życia. Gazda, w którego chacie mieszkaliśmy, dwa lata służył w wojsku; z powodu ciągłéj słabości uwolniono go na jakiś czas od czynnéj służby i w parę miesięcy powietrze górskie wróciło mu zdrowie, którego dać nie mogły lekarstwa i dobry byt w wojsku. Młody ten człowiek przez cały czas swéj służby, postu nie złamał, wódki nie wziął w usta, nie postał na żadnéj hulance w karczmie, a za powrotem do domu nietylko że sam był najspokojniejszym, najlepszych obyczajów, ale ganił