Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/318

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w różanych splotach mających uwieńczyć tych co się wyłamią z pod prawa Bożego, sromotnych dopatrzył więzów. Pogarda, to nagroda jaką u Podhalan znajdują wysłańcy postępu.
Ale jakkolwiek ich działanie bezpośrednio żadnego dotąd nie odniosło skutku, wpływ tych przewrotnych czy tylko obałamuconych ludzi, bardzo zgubnym się okazuje. Dotąd w pojęciu górali wyższa oświata, cywilizacyja, była synoninem wyższości moralnéj i szlachetności duszy; byli oni przekonani że co ujdzie prostaczkowi, nie uchodzi pomiędzy ludźmi oświeconymi. Stądto pochodziło owo poszanowanie i chęć do nauki, któréj dla dzieci swoich pragnęli rodzice. Dzisiaj otworzyły im się oczy. Widzą oni że z miasta to przybywają uczeni ludzie pomiatający religiją, lekceważący jéj najświętsze przepisy, ludzie zepsuci moralnie, bezwstydni gorszyciele niewinności. Nic więc dziwnego że odwracając się z pogardą i wstrętem od podobnych wyrzutków odzianych pozorami cywilizacyi, zrazili się do wszelkiéj oświaty. I kiedy dawniéj rodzice wyciągali się do ostatka aby dzieci swoje w szkołach utrzymać, dziś już często dają się słyszeć z tém iż wolą żeby pozostały w domu poczciwymi prostakami, niż żeby przy nauce wyjść miały na bezbożników. Oto owoce, oto skutki postępowéj propagandy. Daj Boże aby się na tém skończyło, aby brudny prąd demoralizacyi, nie zmącił przeczystych tatrzańskich potoków.