Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ożywiającym te urocze miejsca, zapomniałam zupełnie o naszéj żegludze; czas do niéj powrócić.
Lekkie czółenka sunęły szybko, pędzone bystrym nurtem ulubionego syna gór, który wdarłszy się pomiędzy skały, jakby przypomniał sobie swoję kolebkę i swobodne na łonie Tatrów igraszki, znowu w swawolne przemienia się dziecię, huczy, szumi, zrywa się i pieni po dawnemu, po skalistych przewalając się progach. W miejscach szerszych i głębszych, czółna płyną wesoło obok siebie; za chwilę rozwijają się, jak krasna wstęga, goniąc szalenie jedno za drugiém, wkrótce znowu się łączą i rozbiegają na nowo.
Miejscem wysiadania, jest ujście strumyka Rzeką zwanego, płynącego od Szczawnicy. Już zdala dawał się słyszeć odgłos muzyki zebranéj na brzegu dla powitania powracających z Czerwonego Klasztoru. Przybiwszy do brzegu, zaledwie mogliśmy się przecisnąć przez gromadę wiejskich dziewcząt strojnie przybranych, które przecinając nam drogę to chustkami, to wieńcami kwiatów, żądały okupu. Już się zmierzchało; towarzystwo, w którém odbyliśmy czarującą przejażdżkę Dunajcem, udało się spiesznie do zakładu kąpielnego leżącego jeszcze opodal stąd w Wyżnéj Szczawnicy; nam zaś jeden z przewoźników, a oraz wójt Niżnéj Szczawnicy, tuż nad Dunajcem położonéj, ofiarował nocleg w swym domu. Pasmo Pienin niekiedy mylnie Pioninami zwanych, u stóp których leży Szczawnica, ze wszech miar godném jest zwiedzenia. Trudno sobie wyobrazić więcéj zajmującą, i na małéj przestrzeni tyle piękności w sobie mieszczącą formacyję gór. Prostopadłe ściany, ostre jak igły szczyty, głębokie, ciasne parowy i wądoły z szumiącym potokiem; to znowu położyste grzbiety z kwiecistemi polanami i gęstemi po bokach szpilkowemi i liściastemi laskami, a ze szczytów najcudniejszy na wszystkie strony widok, wszystko to jest tutaj zgro-