Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niego skupionych domków. Piękny cmentarz zacieniony staremi drzewami, otacza ten kościołek wewnątrz dosyć obszerny i schludny. W Lubniu można mieć porządny nocleg w karczmie przy kościele utrzymywanéj przez katolików; kto jednak wczas z rana wyjedzie z Krakowa, ten wypocząwszy tutaj może za wieczornego chłodu jechać jeszcze parę mil daléj.
Pożegnawszy w Lubniu malowniczą dolinę Raby, zwracamy się na zachód w wazką dolinkę na któréj dnie, wody potoków Lubieńki i Krzeczówki, nagromadziły masę drobnych kamieni naniesionych z gór w czasie wiosennych roztopów i częstych wylewów po nawalnych deszczach. Wygodną, od paru lat dopiero zrobioną drogą, przez nędzną wioszczynę Krzeczów, z maleńkim kościołkiem na wzgórzu, dojeżdżamy do grzbietu Małego Lubonia (2747 st.), który niby wał szeroki zaległ przed nami, dalszy zamykając widok. Pół mili na wschód leży Wielki Luboń (3233 st.). Jestto najwyższy szczyt jaki napotykamy na drodze z Krakowa. Ciemne świerkowe lasy okrywają góry wznoszące się dokoła; tu i owdzie zieleni się polanka lichego owsa z wielkim mozołem na tak przykrych uprawianego pochyłościach; reszta ziemi nikłą porosłéj trawą, leży odłogiem. Takąto smutną, nieurodzajną i bezludną okolicą, prowadzi droga wspinając się coraz wyżéj, przebywamy bowiem zachodnie ramię Małego Lubonia. Jeżeli służyła pogoda, całą tę drogę odbywaliśmy pieszo, raz dla ulżenia biednym koniętom które dobrze się zapocą ciągnąc pod górę, a potém idąc pieszo, prędzéj stajemy na Luboniu, skąd poraz pierwszy w téj podróży mamy ujrzeć Tatry w całym majestacie.
Nim jednak ukaże nam się upragniony cel wędrówki, wprzód inny zajmuje nas widok. Po prawéj stronie drogi, t. j. na zachód, wystrzela nad lasem szczyt wysmukły, skalisty, odziany błękitnawą mgłą oddalenia.