Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pełna, noc bez księżyca rozjaśniona jedynie światłem gwiazd migocących na sklepieniu nieba, które od poziomu zasłaniały bałwany chmur czarnych. Na Krzyżném i w dolinie Pańszczycy, była w powietrzu prawie zupełna cisza. Ale teraz znowu zerwał się wiatr tak mocny, że nawet w szałasach nie palono ognia. Ponura ciemność panowała na polanie, psy owczarskie ujadały na nas wtrzymywane przez pasterzy, którzy po głosach poznali zapóźnionych podróżnych. W nocy niepodobna było zapuszczać się zwykłą drogą przez las, ale wypadało zejść do doliny Jaworzynki. Lecz i ta droga wcale nam się nie uśmiechała w ciemności, a zwłaszcza przy wietrze, który w dolinie Jaworzynki dochodzi czasem do takiéj gwałtowności, że strąca kamienie które jak grad spadają w przepaść. Szczęściem dla nas nie był on dzisiaj tak silnym, a lubo utrudniał bardzo schodzenie, dzięki przezorności i doświadczeniu naszych przewodników, przebyliśmy tę przykrą drogę bez żadnego przypadku.
Z prawdziwą wdzięcznością wspominam o tych poczciwych ludziach, którzy dopomagali nam jak mogli na téj drodze zasłanéj ostrym, usuwającym się pod nogami zwirem, gdzie wśród nocnych ciemności, a do tego mając tuż obok przepaść głęboką, jednego kroku nie można było postawić śmiało i pewnie. Widząc ile się trudzą prowadząc nas, chcieliśmy iść sami w miejscach bezpieczniejszych. „Nie, nie, odrzekł jeden z nich, tylko się nie starajcie o nas, mnie to daleko więcéj męczy jak widzę że się ktoś morduje.“ Czyżbyśmy się spodziewali w prostym góralu tak delikatnego czucia?
Stanąwszy na dolinie Jaworzynki, zdawało nam się że po najmiększym stąpamy kobiercu i pomimo wielkiego znurzenia, dość spiesznie zdążaliśmy do Kuźnic, skąd dochodził nas już zdala szum wody i kół warczenie. W Kuźnicach gdzieniegdzie jeszcze błyszczały światła w oknach, ale nie było już żadnego ruchu. Mała